22 października 2018

Kler - o co tyle hałasu?



Wojciech Smarzowski jest jedynym polskim reżyserem, którego filmy oglądam zawsze. Widziałam wszystkie jego pełnometrażowe obrazy i każdy jest świetny. „Dom Zły” wzbudzał we mnie takie emocje, że musiałam oglądać go na dwa razy – za jednym zamachem nie dałam rady. O „Róży” myślałam potem przez dobrych kilka dni i nawet śniły mi się sny związane z tym filmem. Emocje są zawsze. „Pod mocnym Aniołem”, mimo całego mojego uwielbienia dla Jerzego Pilcha, jest filmem lepszym niż książka.
Smarzowski nie boi się trudnych tematów  - budzący kontrowersje „Wołyń” (o którym pisałam tu) czy wspomniana wcześniej „Róża” to kino, o którym powinno się rozmawiać i rozkładać na czynniki pierwsze. A jednak dopiero „Kler” wzbudził w Polsce taką sensację i przyciągnął do kina tysiące, ba miliony ludzi. Dlaczego?

Zazwyczaj, jeżeli reżyser bierze się za jakąś grupę zawodową to wiadomo, że będzie źle. Pamiętacie „Wyjazd integracyjny” Przemysława Agermana albo "Botoks" Patryka Vegi? OK, ja też nie – te filmy miały tak słabe recenzje, że szkoda mi było na nie czasu, ale widziałam zwiastuny i czytałam recenzje – podobno była to jazda bez trzymanki nie pozostawiająca suchej nitki odpowiednio na pracownikach korpo czy na lekarzach. . Podobnie zrobił Smarzowski w „Drogówce” – w tym filmie nie ma chyba ani jednego pozytywnego bohatera.
A "Kler" jest pod tym względem inny. To nie obraz piętnujący religię, katolików czy obrażający tych, którzy co niedzielę stawiają się na mszy świętej. Jak powiedział Janusz Gajos, jeden z głównych bohaterów filmu – ten obraz nie powinien obrazić żadnego myślącego katolika, nawet bardzo głęboko wierzącego. I ja się z nim w stu procentach zgadzam.


Bo „Kler” to film o ludziach – dobrych i złych. Samotnych, z nałogami, trudną przeszłością. Czy to jest historia o pedofilii w kościele? Owszem, ale to tylko jeden z wielu poruszonych problemów. Właściwie reżyser bardziej niż na samym aspekcie molestowania skupił się na problemie ukrywania tego przed światem i tuszowania zbrodni. Co więcej, Smarzowski w równym stopniu potępia molestujących jak i hierarchów bagatelizujących ten problem ale także i tych, którzy pochopnie wydają sądy i sami próbują wymierzać sprawiedliwość.
Jeżeli chcesz zobaczyć film, który naprawdę otwiera oczy na problem pedofilii w kościele sięgnij po oskarowy „Spotlight”, o którym pisałam tutaj.  To oparta na faktach historia dziennikarzy bostońskiej gazety, którzy prowadząc śledztwo dotyczące przestępstw seksualnych popełnianych przez księży otwierają puszkę Pandory… Obraz wbija w fotel pokazując skalę tego przerażającego zjawiska.


A wracając do naszego rodzimych produkcji– czy warto zobaczyć „Kler”? Zdecydowanie tak. Przez 130 minut ani razu nie zerknęłam na zegarek. To po prostu kawał dobrego kina i ciekawie poprowadzona historia. Nie jest to jednak obraz, który powinien oburzać katolików ani taki, który da do ręki argumenty antyklerykałom. Na pewno jednak jest to scenariusz prowokujący do dyskusji – o ludzkich słabościach oraz mniejszych i większych grzechach.
Krytykowanie Kościoła katolickiego jest obecnie bardzo modne a przez jego wtrącanie się do polityki, również łatwe. To właśnie dlatego film stał się takim hitem. Warto jednak pamiętać, że Kościół to zupełnie co innego niż wiara. W hołdowaniu tradycji coniedzielnej mszy nie ma nic śmiesznego ani tym bardziej nic złego, o ile oczywiście nie narzuca się tego wszystkim dookoła. Za chwilę Halloween i zacznie się kolejna mała wojenka pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami tego święta. Może po prostu nie szczujmy się na siebie nawzajem i szanujmy swoje poglądy bez względu na wyznanie lub jego brak a wszystko się jakoś poukłada.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz