Dajcie w końcu temu biednemu Leo Oskara! - pomyślałam wczoraj oglądając „Zjawę” –
najnowszy film Alejandro Gonzáleza Iñárritu (to ten od "Amorres Perros" i "Birdman’a" – zdobywcy zeszłorocznego Oskara za najlepszy film i najlepszą
reżyserię). Czego tam ten DiCaprio nie robi walcząc o nagrodę Akademii – daje
się poturbować niedźwiedziowi, pływa w lodowatym strumieniu, przez pół filmu
się czołga w błocie i prawie daje się żywcem pochować. Czy to wystarczy? Pewnie
w wielu przypadkach by wystarczyło, no ale to przecież Leo…
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leonardo DiCaprio. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leonardo DiCaprio. Pokaż wszystkie posty
11 stycznia 2016
9 czerwca 2012
Izabela Witorzeńć /
9 czerwca 2012 /
Clint Eastwood, DiCaprio, film, Hoover, J.Edgar, Leonardo DiCaprio, recenzja, zobacz

J. Edgar
Jeden z moich pierwszych wpisów na tym blogu można śmiało nazwać panegirykiem na cześć Clint'a Eastwood'a (wpis przeczytacie tu). Nie ukrywam,że uwielbiam filmy, które reżyseruje i rzucam się jak harpia na każde kolejne jego dzieło. Tym razem trafiło na film pt: "J. Edgar", który swoją światową premierę miał na początku listopada zeszłego roku, natomiast do polskich kin, zupełnie nie rozumiem dlaczego, nie trafił wcale. Trudno, oglądanie na małym ekranie też jest fajne :)
Ani na filmwebie ani na filmasterze J.Edgar nie ma zbyt dobrych ocen (oscylują poniędzy 6,3 a 6,7), więc rozpoczynałam oglądanie z pewną obawą. Zwłaszcza,że film trwa ponad 2 godziny, a ja zazwyczaj źle znoszę coś dłuższego niż 1,5 h.
Niech sobie znawcy piszą co chcą - dla mnie Clint jest po prostu świetnym opowiadaczem. J. Edgar to film biograficzny. Opowiada o życiu legendarnego szefa FBI. Poznajemy go u schyłku życia a w retrospekcjach powracamy do początków jego kariery. Możemy zobaczyć, jak krok po kroku budował potęgę. Na dobrą sprawę, jest to trochę historia USA w pigułce. Film mówi również o skomplikowanym życiu osobistym Hoover'a. Nie jest to laurka, Hoover święty nie był. Dlatego też całość wygląda naprawdę wiarygodnie.
Nie sposób nie wspomnieć o genialnym aktorstwie. Leonardo Di Caprio, Judy Dench to wszak mistrzowie. Jedną z głównych ról grał również Armie Hammer, który moim zdaniem wkrótce będzie jednym z bardziej rozchwytywanych aktorów.
Minusem filmu jest fatalna wręcz charakteryzacja. O ile w "Żelaznej damie" można było powiedzieć,że Meryl Streep wręcz stała się Margaret Thatcher, o tyle tutaj miało się wrażenie,że aktorzy mają na sobie zbyt dużą ilość plasteliny wymieszanej ze źle dobranym podkładem. Całość była lekko obrzydliwa.
Ale to tylko jeden malutki minusik. Warto podkreślić, że ciekawe przedstawienie życiorysu obfitującego w tak liczne szczegóły to naprawdę trudna sprawa. Mówimy o człowieku, który był szefem FBI przez prawie 50 lat. Pracował dla 8 prezydentów Stanów Zjednoczonych. Niełatwo skrócić ten czas do dwóch godzin. Dlatego dla mnie absolutnie zasłużone 8 na 10 punktów. Życzę sobie więcej takich historii.
Ani na filmwebie ani na filmasterze J.Edgar nie ma zbyt dobrych ocen (oscylują poniędzy 6,3 a 6,7), więc rozpoczynałam oglądanie z pewną obawą. Zwłaszcza,że film trwa ponad 2 godziny, a ja zazwyczaj źle znoszę coś dłuższego niż 1,5 h.
Niech sobie znawcy piszą co chcą - dla mnie Clint jest po prostu świetnym opowiadaczem. J. Edgar to film biograficzny. Opowiada o życiu legendarnego szefa FBI. Poznajemy go u schyłku życia a w retrospekcjach powracamy do początków jego kariery. Możemy zobaczyć, jak krok po kroku budował potęgę. Na dobrą sprawę, jest to trochę historia USA w pigułce. Film mówi również o skomplikowanym życiu osobistym Hoover'a. Nie jest to laurka, Hoover święty nie był. Dlatego też całość wygląda naprawdę wiarygodnie.
Nie sposób nie wspomnieć o genialnym aktorstwie. Leonardo Di Caprio, Judy Dench to wszak mistrzowie. Jedną z głównych ról grał również Armie Hammer, który moim zdaniem wkrótce będzie jednym z bardziej rozchwytywanych aktorów.
Minusem filmu jest fatalna wręcz charakteryzacja. O ile w "Żelaznej damie" można było powiedzieć,że Meryl Streep wręcz stała się Margaret Thatcher, o tyle tutaj miało się wrażenie,że aktorzy mają na sobie zbyt dużą ilość plasteliny wymieszanej ze źle dobranym podkładem. Całość była lekko obrzydliwa.
Ale to tylko jeden malutki minusik. Warto podkreślić, że ciekawe przedstawienie życiorysu obfitującego w tak liczne szczegóły to naprawdę trudna sprawa. Mówimy o człowieku, który był szefem FBI przez prawie 50 lat. Pracował dla 8 prezydentów Stanów Zjednoczonych. Niełatwo skrócić ten czas do dwóch godzin. Dlatego dla mnie absolutnie zasłużone 8 na 10 punktów. Życzę sobie więcej takich historii.