27 września 2016

Jak żyć? - czyli o teorii mindfulness słów kilka.



„Człowiek szczęśliwy jest zbyt zadowolony z teraźniejszości, by oddawać się zanadto rozmyślaniom o przeszłości i przyszłości.”
Albert Einstein


To zdanie to chyba jest esencją teorii mindfulness, która staje się w Polsce coraz popularniejsza Na czym ona polega? Innymi słowy, to teoria uważności – koncentracji na „tu i teraz”. Nie myśl o przeszłości, nie zastanawiaj się nad tym, co będzie – po prostu bądź. Poczuj podmuch wiatru spacerując nad morzem, pomyśl o tym co czujesz, gdy fale łaskoczą Twoje stopy.

Gdy jesz – skoncentruj się na smaku przeżuwanych potraw – nie czytaj, nie oglądaj w tym czasie telewizji . Gdy całujesz, bierzesz kąpiel, jedziesz na rowerze – koncentruj się na chwili. O tym jest mindfulness.



Od ponad półtora roku obserwuję swojego synka i tak sobie myślę, że sposób w jaki żyją dzieci jest kwintesencją tej teorii. Nie analizują tego, co stało się wczoraj, nie zastanawiają się nad jutrem. Za to kiedy się nad czymś koncentrują – robią to w 100%.

Julek potrafi 2 godziny przekładać klocki z jednej kupki na drugą lub kilkadziesiąt minut przesypywać piasek w piaskownicy. On prawie staje się wtedy tą piaskownicą i nic nie jest w stanie odwrócić jego uwagi od wykonywanej czynności.

Myślenie o tym co było lub o tym, co może nastąpić generuje niepotrzebne napięcie, bycie w chwili odpręża, pozwala spojrzeć na świat z właściwego dystansu.



OK, brzmi pięknie, tylko jak to zrobić? Odpowiedź jest prosta - trzeba ćwiczyć. Joga, medytacje, kontemplacja dzieł sztuki czy analiza wierszy – to wszystko sprzyja oczyszczaniu umysłu i skupieniu.

A dla początkujących proponuję lekturę  „Jestem tu i teraz. Jak stać się uważnym we wszystkim, co się robi”. Ta pozycja to fantastyczny zestaw ćwiczeń zmuszający do zastanowienia się nad swoimi odczuciami, miejscem w świecie, pragnieniami.

Nie ma tu wiele do czytania – fani teorii będę rozczarowani, ale moim zdaniem to właśnie w tym tkwi siła tej książki. Na czym polegają więc zadania z tej książki? Pozornie wydają się banalne, ale niektóre z nich są wbrew pozorom skomplikowane i wymagające czasu.


Np. dwa moje ulubione:
  • zastanów się i spisz to, od czego chcesz się uwolnić, pozbyć się – na pewno jest coś takiego, prawda? Tkwi jak zadra, nienazwane, nawet nie umiałeś do tej pory dokładnie określić co to jest. Pierwszym krokiem do wolności jest uświadomienie sobie tego.
  • Na każdą literę alfabetu podaj przykład czegoś, za co jesteś wdzięczna. 24 litery od A do Z. Dasz radę? Spokojnie, masz dokładnie tyle czasu, ile potrzebujesz.


Są też zadania pozornie prostsze, nie wymagające ogromnego wysiłku umysłowego, ale wciąż trenujące cierpliwość, uważność, unikanie rutyny. Np. załóż zegarek na inną rękę niż zwykle, przez 15 minut patrz na gotującą się wodę, przez 3 minuty wsłuchuj się w otaczające Cię dźwięki.



Moja rada: weź tę książkę i przejdź ją od pierwszej do ostatniej strony. Wykonaj każde ćwiczenie. Może zajmie Ci to tydzień, miesiąc, kwartał. Ale nagle okaże się, że korki na ulicach już nie drażnią Cię tak bardzo, kolejka na poczcie w sumie też nie przeszkadza a setne „dlaczego?” Twojego dziecka jest w sumie całkiem fajne. Słowem – wyluzujesz.

Autorzy książki polecają również medytacje – dają wskazówki jak zacząć i podają link do strony, na której znajdziecie praktyki medytacyjne w języku angielskim trwające 25 minut (iamherenow.com). Ja akurat nie jestem fanką aż tak długich praktyk – są dla mnie po prostu jeszcze za trudne. Początkującym polecam polską aplikację „Intu” – jest naprawdę dobra.

Jeżeli na co dzień jesteś zabiegany, czujesz się zagubiony lub po prostu zmęczony, ta pozycja jest właśnie dla Ciebie. Znajdź tylko na nią czas. I bądź.


Jestem tu i teraz. Projekt minfulness.

Alexandra Frey, Autumn Totton

Wydawnictwo:  Muza

Tłumaczenie:    Katarzyna Lipnicka-Kołtuniak

Liczba Stron:    264

Kategoria:         Rozwojowe
 Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję wydawnictwu MUZA. 

Udostępnij:

Grzeszna miłość zaklęta w obrazach Almeidy Juniora

Malarze realistyczni


To będzie opowieść o miłości, namiętności, zdradzie i… morderstwie. Ale po kolei.

Sao Paulo to paskudne miasto. Brudne, zaniedbane, pełne budynków wyglądających jak nasze wieżowce z lat PRLu. Nikt tu nie dba o dziedzictwo - piękne kamienice są pomazane grafitti lub po prostu wyburzane.

Tak to wygląda z wierzchu – jednak jeżeli się uprzesz, możesz dogrzebać się do jakiejś perełki.  Trzeba jednak nieźle poszperać. Gdzieś w bocznej ulicy na brudnym podwórku jest muzeum sztuki brazylijskiej Pinacoteca.

Nagle znalazłam się w innym świecie - nowoczesne połączenie cegły i szkła, dużo otwartej przestrzeni i fantastycznie oświetlone eksponaty. Sam budynek miał pierwotnie wyglądać inaczej, nad całością miała dodatkowo górować kopuła, jednak… nie wystarczyło na nią środków. Zresztą tak jak i na otynkowanie budowli. Mimo to jest nieźle.

Sao Paulo
Pinacoteca - projekt vs rzeczywistość


W muzeum znajduje się mnóstwo rzeźb, rycin i obrazów brazylijskich artystów. Wśród wielu dzieł największe wrażenie zrobiły na mnie te Almeidy Juniora – malarza raczej mało popularnego w Europie. W Internecie nie znalazłam o nim żadnej informacji po polsku, po angielsku tylko nieliczne. 

Co zachwyca dziełach Juniora, to sposób w jaki potrafił uchwycić szczegóły malowanych przez siebie osób.  Przy jego dziełach po prostu nie sposób było nie zatrzymać się na dłużej. Artysta był  przedstawicielem malarstwa realistycznego tworzącym w drugiej połowie XIX wieku. Nie będę zanudzać całą jego biografią, przemówi zamiast tego sztuka.

To co mnie urzekło, to sposób oddania emocji, opowieści, kryjącej się za każdą namalowaną przez niego postacią. Spójrz chociażby  kobietę z obrazu poniżej - na linię na jej stopie, fajkę na jej kolanach. Każdy szczegół pozwala domyśleć się historii, jaka kryje się za jej zmęczeniem.

Malarstwo realistyczne


Ale nie to jest najlepsze. Ciekawie zrobiło się, kiedy zobaczyłam obraz pt: „Saudade” Na polski można przetłumaczyć ten tytuł jako „Nostalgia”, choć po portugalsku to słowo wyraża podobno o wiele więcej smutku. Zaczęłam wypytywać kustosza, poszperałam w Internecie i oto voila - historia życia Juniora. Ciekawszej nie znajdziesz nawet na Pudelku.

Almeida Junior przez wiele lat żył w sekretnym związku miłosnym z żoną swojego kuzyna Marią Laurą. Zakochany bez pamięci, co widać po wysyłanych przez lata listach, swą tęsknotę starał się wyleczyć obrazami. Jednym z przykładów jest dzieło „Leitura” przestawiające ponoć właśnie ową ukochaną. 

Jak można wywnioskować, była to dziewczyna oczytana, choć  w XIX wieku książka stanowiła raczej rzadki atrybut wśród kobiet, elegancka – o czym świadczy długi, gruby i zadbany warkocz, i z dobrego domu – w tle widać piękną rezydencję.

 Na krześle obok zadurzony malarz, który musiał cały czas ukrywać się ze swoim uczuciem, postanowił namalować choć cząstkę siebie – obok Marii widzimy więc jego płaszcz, wskazujący na stałą duchową obecność Almeidy Juniora, mimo jego fizycznego braku u jej boku…


Malarstwo realistyczne


I wreszcie Saudade – Nostalgia - portret kobiety pogrążonej w żałobie. Nie wiem, w czym tkwi siła tego obrazu – czy jest to światło padające przez okno, kontrastujące z czernią sukni, czy wiszący w rogu męski słomkowy kapelusz, podkreślający bolesny brak jego właściciela czy ręka dziewczyny, którą zakrywa sobie usta aby stłumić łkanie. Na pewno jest to jedno z najbardziej przejmujących dzieł, jakie widziałam w całym swoim życiu.

Obraz powstał w 1899, prawdopodobnie już potem, kiedy mąż Marii Laury odnalazłszy listy kochanków dowiedział się o ich długoletnim związku. Wiedziony zazdrością 13 listopada 1899 zasztyletował rywala na schodach jednego z hoteli w Piracicaba.Z ciekawostek - sąd uznał, że morderca działał z powodów honorowych i uniewinnił go. 

Malarstwo realistyczne



I tak kończy się ta niezwykła historia a każdy może sobie dopisać morał. Może warta jest sfilmowania, opisania? Był już film Dziewczyna z Perłą o obrazie Vermeera ,była książka „Maya” Gaardera o jednym z najsłynniejszych obrazów Goi, może teraz czas na Almeida Juniora? Na pewno chętnie poszłabym na taki film do kina, a Ty?

Malarstwo realistyczne
Almeida Junior - Autoportret

Udostępnij:

16 września 2016

4 aplikacje mobilne dla książkomaniaków

aplikacje mobilne dla wielbicieli książek

Nie oszukujmy się  - jesteśmy przyklejeni do naszych smartfonów. Od dawna służą nam nie tylko do kontaktu ze światem, ale także ułatwiają życie dzięki licznym aplikacjom. Mogą zastąpić listę zakupów, powiedzieć kiedy powinniśmy napić się wody, pomagają zarządzać listą zadań, liczą nam kilometry podczas biegania, ba... nawet masaż stóp zrobią. Nic więc dziwnego, że i dla książkoholików znajdzie się coś miłego. Oto 4 moje ulubione aplikacje.

LEGIMI


Aplikacja mobilna dla wielbicieli książek
Jedna z najciekawszych opcji na rynku dla tych, którzy lubią książki również w formie innej niż papierowa. Za naprawdę niewielką kwotę dostajecie dostęp do bardzo szerokiej gamy lektur. Jak to działa?

Pobierasz LEGIMI i… testujesz 7 dni za darmo. Jeżeli Ci się spodoba (a gwarantuję, że tak), wykupujesz miesięczny abonament, dzięki któremu otrzymasz dostęp do wybranych przez siebie pozycji . Inaczej niż zazwyczaj – tutaj nie płacisz za konkretną książkę, a za liczbę stron, które możesz przeczytać korzystając z aplikacji.

Jeżeli czytasz niewiele (do 150 stron miesięcznie), za 30 dni usługi zapłacisz tyle co za dobrą kawę – 7zł. Jeżeli zaś pochłaniasz kolejne woluminy jeden za drugim, polecam pakiet bez limitu za 33 zł – nadal o wiele taniej niż kilka książek.

Wybrane pozycje możesz czytać na tablecie, komórce lub specjalnym czytniku – teraz do 20.09. możesz go kupić w promocji za 1zł. Niestety jeżeli masz już inny czytnik (np. ja mam Kindle), nie możesz na nim czytać książek z Legimi.

Dla mnie największą zaletą tej aplikacji jest duża liczba świetnych audiobooków i możliwość przeskakiwania pomiędzy wersją audio a elektroniczną. Jadę autem, spaceruję z wózkiem – słucham.  A kiedy mam możliwość – przechodzę na wersję elektroniczną. Nie muszę szukać, gdzie skończyłam słuchać, aplikacja sama wskaże mi miejsce. Działa to oczywiście również w drugą stronę – kiedy chcę powrócić do wersji słuchanej, automatycznie otwiera mi się właściwy plik. Ekstra.

Goodreads


Aplikacja mobilna dla wielbicieli książekTaki Facebook, tylko z samymi książkami.  Co to oznacza? Zapraszasz znajomych, wrzucacie na „walla” książki, które przeczytaliście wraz z oceną i ewentualnym komentarzem i możecie sobie nawzajem swoje posty lajkować lub komentować. Jeżeli chcesz dotrzeć ze swoją rekomendacją do szerszego grona, możesz oczywiście udostępnić swój wpis na swoim FB.

Za co lubię tę aplikację? Przede wszystkim, rekomendacje moich znajomych, których gust znam i cenię, to najlepsze możliwe referencje. Jeżeli nie wiem, po co akurat sięgnąć – patrzę co ostatnio dobrego przeczytał Filip, Marta czy Karolina i już mam plan na najbliższe kilka tygodni.

Po drugie – Goodreads na podstawie wystawionych przeze mnie ocen weryfikuje moje preferencje czytelnicze i sama podpowiada, co spośród obecnych nowości powinno mi się spodobać. I zazwyczaj trafia w 10.

Jeżeli lubisz wyzwania – aplikacja będzie Was w nich wspierać i podliczy, ile książek przeczytaliście już w tym roku. Po prostu napisz, jaki jest Twój cel, a potem sprawdzaj, jak idzie Ci jego realizacja.


KINDLE

Aplikacja mobilna dla wielbicieli książekJeżeli szukasz czytnika eBooków – Kindle jest najlepszym rozwiązaniem na rynku. Dlaczego? Ponieważ wszystkie popularne polskie sklepy z eBookami mają książki dostosowane pod Kindle a  Kindle Store to chyba największa baza książek anglojęzycznych na świecie (zarówno płatnych jak i darmowych).

Do tego wbudowany angielsko-angielski słownik Oxforda, bardzo ułatwia czytanie w obcym języku. Z tego co wiem możliwe jest wgranie również słowników polsko-angielskich lub niemiecko-polskich - genialna sprawa do nauki języków obcych dla początkujących. Od strony technicznej – to najbardziej stabilne urządzenie z najlepszym obecnie wyświetlaczem na rynku. 

Jeżeli więc masz już lub sprawisz sobie czytnik Kindle, ale nie chcesz go ze sobą wszędzie nosić – ta aplikacja jest dla Ciebie. Dzięki niej książkę, którą obecnie czytasz masz zawsze w telefonie. Jedyne o czym musisz pamiętać to aby zsynchronizować urządzenia.

Oprócz tego, z aplikacji możesz zajrzeć do Kindle Store, w którym znajdziesz mnóstwo rekomendacji (na podstawie wcześniej dokonanych zakupów) zarówno dotyczących książek jak i gazet lub magazynów.

Niestety aplikacja fatalnie działa na Windows Phone – polecam ją więc tylko użytkownikom Androida lub iOS.

LubimyCzytać.pl


Aplikacje mobilne dla wielbicieli książekTo ostatnia aplikacja, z której korzystam, choć muszę przyznać, że w bardzo ograniczonym zakresie. Głównie oceniam w niej przeczytane książki i udostępniam linki do recenzji aby trochę wypromować bloga. Robienie tego na telefonie jest o wiele szybsze niż na komputerze. 

To, co lubię w tej LubimyCzytać.pl to ciekawe, łatwo dostępne cytaty – wystarczy wpisać książkę lub autora i voilá  – wszystko podane na tacy.

Tutaj również możesz podejrzeć, co czytali i jak ocenili daną książkę Twoi znajomi, chociaż akurat tej opcji nie udało mi się dobrze zbadać - wszystkie osoby, które znam korzystają jedynie z Goodreads – tam jest o wiele szersza baza książek.






A Ty z jakich aplikacji korzystasz? Jesteś z nich zadowolony? Napisz koniecznie w komentarzu, jestem głodna nowości 




Udostępnij:

12 września 2016

Krótkie rozmowy na ważne tematy...


Leszek KołakowskiMini Wykłady o Maxi Sprawach - Leszek Kołakowski

Wydawnictwo:  ZNAK

Liczba Stron:    312

Kategoria:         Filozofia














Są książki, których nie da się ot tak po przeczytaniu po prostu odstawić na półkę – od czasu do czasu się do nich wraca, przegląda fragmenty, czasem czyta całe rozdziały. O jednej  z takich pozycji pisałam kilka miesięcy temu – to „Lapidaria” Kapuścińskiego. Dziś kolej na drugą – bardzo niepozorną, małego formatu z czarną prostą okładką napisaną przez jednego z najinteligentniejszych ludzi, jakich miałam przyjemność czytać – Leszka Kołakowskiego.

Większość książek Kołakowskiego to literatura fachowa – filozofia, trudna do przełknięcia dla laika. Jednak „Mini Wykłady o Maxi Sprawach”, bo o nich mowa,  to lektura dla każdego – napisana mądrze, prostym językiem, podzielona na bardzo krótkie rozdziały. To zbiór wykładów, które ukazywały się w telewizji oraz w Gazecie Wyborczej.

Leszek Kołakowski


Tematyka jest bardzo różnorodna – od poważnej, nad którą pewnie każdy z nas czasem się zastanawiał  (np. o Bogu, karze śmierci, tolerancji) po całkiem błahą (sex, śmiech, nuda…). Niesamowite jest, że właściwie każdy z tematów  - jest ich łącznie 43 – można ująć z wielu perspektyw.

OK, pewnie większość z nas zastanawiała się czasem, dlaczego skoro Bóg jest dobry, na świecie istnieje zło. Ale czy myślałeś o tym, ile jest rodzajów śmiechu, dlaczego się śmiejemy i czy śmiech to to samo co poczucie humoru? Albo z innej beczki – dlaczego w gruncie rzeczy potrzebujemy wrogów? I dlaczego demokracja jest całkiem sprzeczna z naturą człowieka?

Leszek Kołakowski


Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Maluchy zadają te pytania non stop. Jeżeli jeszcze nie straciłeś tej dziecięcej ciekawości życia i chcesz spojrzeć na świat inaczej – koniecznie zajrzyj do tej książki.
O jej sile świadczy jej ponadczasowość. Choć wsad do niej powstał kilkanaście lat temu, wciąż pozostaje bardzo aktualna a wykłady o terroryzmie, władzy, przemocy czy wolności mogłyby  równie dobrze powstać teraz.

Zmysł obserwacji Kołakowskiego, jego przenikliwość, dystans i poczucie humoru pozwalają na bardzo celne obserwacje codzienności – sprawiają, że na potocznie mało związane z filozofią sprawy spojrzymy zupełnie inaczej .

Leszek Kołakowski

Mimo niewielkich rozmiarów, to nie jest pozycja do przeczytania w dwa dni. Dużo lepiej smakuje, kiedy kolejne rozdziały czytamy powoli, z zastanowieniem. Nie ze wszystkimi poglądami autora się zgadzam, ale trudno wskazać mi osobę o szerszych horyzontach.


Jeżeli jeszcze Cię nie przekonałam, to zacytuję fragment przedmowy, który będzie chyba najlepszą rekomendacją: „Wykładziki mają dwie zalety: po pierwsze są krótkie, tak iż może słuchacze nie zdążą usnąć w czasie słuchania; po wtóre nie ma w nich w ogóle mowy o polskiej polityce.” O!
Udostępnij:

2 września 2016

3 seriale, które ryją beret

Black Mirror


Uwiebiam seriale - są krótkie, w sam raz na wieczór w ciągu tygodnia. Było już o moich ukochanych serialach „babskich”, to teraz będzie o takich, które pozostają w głowie na długo. Przy napisach końcowych nie możesz uwierzyć, że TO SIĘ TAK POTOCZYŁO i z niecierpliwością czekasz na kolejny odcinek. Poniżej trzy pozycje, które moim zdaniem królują w tej kategorii.

Alfred Hitchcock przedstawia

świetne krótkie seriale


Baaardzo stary serial, ale to co kultowe jest przecież zawsze aktualne. Kręcone w latach 1955-1962 50-minutowe odcinki to absolutne mistrzostwo świata.  Choć wszystkie opowiadają inne historie, w każdym z nich Hitchcock udowadnia, że jest mistrzem suspensu i czarnego humoru.

 Historie bywają różne: są to kryminały, opowieści sensacyjne, czasem horrory lub nawet… melodramaty.  Łączy je jedno – bardzo trudno odgadnąć zakończenie a napięcie utrzymuje się przez cały czas.Wisienką na torcie jest słowo wstępne od reżysera w postaci krótkiej scenki, anegdotki, którym rozpoczyna się każdy odcinek oraz jego zgrabne podsumowanie. 

Odcinki są łatwo dostępne na YouTube, zobaczcie więc sobie przynajmniej jeden na próbę, a gwarantuję, że Was wciągnie.

Miasteczko Twin Peaks

David Lynch

David Lynch uwielbia podwójne dno, niedopowiedzenie i zwroty akcji tak nagłe, że już nie wiemy, w jakiej rzeczywistości się znajdujemy. Wystarczy przypomnieć kultowe już jego filmy jak Mulholland Drive, Zaginiona Autostrada czy Blue Velvet.

Nie wiem jak Ty, ale ja zazwyczaj zaczynam rozumieć sens obrazu tego reżysera dopiero drugim lub trzecim obejrzeniu. Nie inaczej jest w przypadku Miasteczka Twin Peaks. Ale po kolei.

Zaczyna się z hukiem. W małym, spokojnym miasteczku zostaje zamordowana Laura Palmer - cudowne dziecko z bardzo dobrej rodziny. Śledztwo wszczyna lokalna policja i agent specjalny FBI Dale Cooper. 

Początkowo wszystko wygląda jak lekko udziwniony, lecz jednak w miarę typowy kryminał – odkrywane są kolejne mroczne sekrety mieszkańców a ofiara okazuje się o wiele mniej wzorowa i niewinna, niż początkowo sądzono…

Jednak z każdym kolejnym odcinkiem atmosfera staje się coraz bardziej mroczna a my zostajemy otoczeni labiryntem dziwnych powiązań, tajemniczych duchów i nadprzyrodzonych mocy. Co z tego wyniknie i kto właściwie zabił Laurę Palmer?   

Siłą tego serialu są świetnie napisane postaci – co i rusz to bardziej oryginalne, napięcie nie opuszczające nas od pierwszego do ostatniego odcinka no i przede wszystkim Kyle MacLachan - to jego życiowa rola.

PS. Już w przyszłym roku, po 25 latach, znowu spotkamy się z bohaterami serialu. Nie mogę doczekać się wznowienia, a Ty?  

Black Mirror

Najlepsze seriale

Najświeższy serial z zestawienia – jedyny z XXI wieku. Ale za to jaki! Kilka kompletnie odjechanych historii, z których każda jest o czymś innym. Co je łączy?

Wszystkie odcinki dzieją się w przyszłości – mniej lub bardziej odległej, różniącej się od naszej drastycznie lub prawie wcale. W większości z nich bohater staje przed trudnym, dramatycznie zmieniającym jego życie wyborem a my jesteśmy świadkiem jego decyzji.

Moim zdaniem to najlepszy serial obyczajowy jaki powstał w ostatnich latach. Jednak bądźcie przygotowani na to, że nie są to lekkie klimaty – wręcz przeciwnie. Każdy kolejny odcinek jest trudniejszy w odbiorze, bardziej brutalny, defetystyczny…

Jeżeli jednak lubisz od czasu do czasu pomyśleć, czy ten świat na pewno zmierza w dobrym kierunku i do czego może doprowadzić nas rozwój technologii – to coś dla Ciebie.
Do tej pory powstały 2 sezony serialu – każdy po 3 odcinki.


I co sądzisz o takim zestawieniu? Jeżeli lubisz niebanalne, trochę mroczne klimaty – zerknij na choć jeden z polecanym wyżej odcinków. I koniecznie daj znać w komentarzu, czy się podobało!
Udostępnij: