25 lutego 2017

Camilla Lackberg inaczej, czyli o książce "Morderstwa i woń migdałów"

Morderstwa i woń migdałów



Zastanawiam się, jak przedstawić książkę Camilli Lackberg „Morderstwa i woń migdałów”? Powieść? Autobiografia? Poradnik? Tej książki nie da się zaszufladkować do jednego gatunku – zawiera wszystkie te rodzaje pisarstwa. Znajdziemy w niej:
  • Trzy nowele („Sen o Elizabeth”, „Kawiarnia wdów”, „Elegancka śmierć”)
  •  Jedną minipowieść („Zamieć śnieżna i woń migdałów”)
  • Część autobiograficzną
  •  Kurs pisania powieści (autorstwa pisarki)

Morderstwa i woń migdałów

Każdą ze swoich poprzednich dziewięciu powieści Szwedka opisuje na kilkuset stronach (opinie o całej serii z Fjalbacki znajdziesz tu). Byłam więc ciekawa jej krótszych form. Wszystkie te cztery pozycje (3 nowele, 1 minipowieść) przeczytałam z przyjemnością i… szybko.  Żałowałam, że nie ma więcej. Niedosyt pozostał.

Cztery różne historie, ciekawie opowiedziane i oczywiście, skoro autorstwa Camilli Lackberg, w każdej pojawia się nagła śmierć. Z całą świadomością nie napisałam morderstwo, tylko nagła śmierć. Dlaczego? Przeczytaj a będziesz wiedzieć. Zachęcam.

W części autobiograficznej autorka opowiada o swoim dzieciństwie w Fjalbace, latach szkolnych, studiach w Goteborgu i pracy w korporacji. Dużo uwagi poświęca swojemu udziałowi w Kursie Kreatywnego Pisania (prezent gwiazdkowy od męża i mamy). Kurs ten, jak twierdzi sama autorka, był początkiem jej życia jako pisarki.

Morderstwa i woń migdałów


Poznajemy też jej życie od czasu napisania pierwszej książki („Księżniczka z lodu”) do dzisiaj (książka „Morderstwa i woń migdałów” została wydana w 2016 roku). Dowiadujemy się np., jak udział Camilli w telewizyjnym show „Taniec z gwiazdami” wpłynął na jej życie osobiste i czy np. książkę wg niej powinno się traktować jak każdy inny produkt rynkowy, wymagający reklamy i marketingu, czy przeciwnie – książka to kultura nie mająca nic wspólnego z podażą i popytem?

Camilla Lackberg odkąd pamięta chciała być pisarką, ale dopiero (o czym wcześniej pisałam) udział w Kursie Kreatywnego Pisania dał jej wiarę, że może nią być, że da radę. Udało się. Dlatego wszystkim, którzy marzą o tym zawodzie Szwedka proponuje w ostatniej części książki kurs pisania powieści.

Morderstwa i woń migdałów

Czytelników zachęca do napisania powieści kryminalnej i podpowiada jakie elementy powinna ona zawierać i jakie reguły spełniać aby nie znudzić i o czym powinien pamiętać pisarz, aby być wiarygodnym. Jest 5 takich reguł. Jakie? Zachęcam do ich poznania. Autorka poleca także książki innych pisarzy jako dobre przykłady zastosowania danych elementów.

A ja polecam książkę „Morderstwa i woń migdałów”, której dodatkowym atutem okazała się jej niejednorodność – kilka gatunków wetkniętych do jednej pozycji.  Myślę, że to zasługa samej autorki, w końcu to ona stanowi wspólny mianownik całości. Przeczytaj, to nie będzie stracony czas.

Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję wydawnictwu Czarna Owca. 

Morderstwa i woń migdałów [Camilla Läckberg]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Morderstwa i woń migdałówMorderstwa i woń migdałów - Camilla Lackberg

Wydawnictwo:  Czarna Owca

Tłumaczenie:    Inga Sawicka

Liczba Stron:    240

Kategoria:         Kryminał












Udostępnij:

21 lutego 2017

Samochodem dookoła Sycylii

Zwiedzanie Sycylii


Wiosna zbliża się już wielkimi krokami, a kwiecień i początek maja to idealny moment by wybrać się do Włoch. Temperatury są już wtedy całkiem przyjemne (około 20 stopni) a turystów jeszcze niewielu. Kolejny dobry termin to dopiero wrzesień i początek października – wtedy macie szansę poopalać się jeszcze na pustych plażach a około 25-stopniowe upały zachęcają do kąpieli w ciepłym morzu. 

Italii powinno się unikać w sierpniu – wówczas na wakacje jadą sami Włosi, więc jedyne co pozostaje otwarte to miejsca typowo turystyczne, zatłoczone kilkukrotnie bardziej niż przez pozostałe 11 miesięcy. W sierpniu możesz mieć trudności nawet z kupnem chleba. Więc jak do Włoch, to w kwietniu lub we wrześniu. A jak w kwietniu, to bilety najlepiej kup już teraz. Gdzie? Ja proponuję Sycylię.

Zwiedzanie Sycylii

My do ojczyzny Vito Corleone wybraliśmy się w zeszłym roku pod koniec września. Przylecieliśmy do Palermo, gdzie na lotnisku odebraliśmy zamówione wcześniej auto  (tradycyjnie już korzystając z RENTAL CAR, o którym pisałam tu). Wypożyczając auto koniecznie weź ubezpieczenie - na Sycylii jeździ się bardzo specyficznie a parkuje zawsze na styk. Nam po raz pierwszy zdarzyło się otarcie samochodu, ale dzięki ubezpieczeniu można się tym w ogóle nie stresować. 

W ramach odświeżenia wspomnień  przygotowałam gotowy do wdrożenia dwutygodniowy plan podróży przez całą Sycylię – najciekawsze zabytki i miejsca. 

Sycylia w 14 dni

Co zobaczyć?

1. ETNA


Pierwszego dnia, prosto z Palermo pojechaliśmy do Nicolosi. Jest to malutka miejscowość, zdecydowanie daleko jej do atrakcji turystycznej. Stanowi jednak doskonałą bazę wypadową na Etnę. Z naszego hotelu do parkingu pod samą górą było mniej więcej pół godziny samochodem. Dla doświadczonych turystów Etna nie będzie stanowiła żadnego wyzwania – to bardzo prosty do zdobycia szczyt.

Etna
Górę można zdobyć na trzy sposoby: 
  • pieszo, 
  • wjechać kolejką na wysokość 2500 m.n.p.m. i stamtąd udać się na piechotę 
  • wjechać i spod kolejki wynająć busik, który podwiezie Cię na samą górę.
My, ze względu na to, że byliśmy z 1,5 rocznym Julkiem, nie zdecydowaliśmy się na samą wspinaczkę i wybraliśmy drugą opcję – kolejka + piesza wyprawa. Z dzieckiem na rękach całość zajęła na 3h – wejście na szczyt i powrót do kolejki.

Etna

Do wspinaczki nie jest potrzebny żaden specjalny sprzęt ani nawet górskie obuwie – tzn. dobrze je mieć, ale tak naprawdę w butach sportowych też można sobie poradzić. Na górze jest zimno – temperatura jest o wiele niższa niż w mieście, ale spokojnie – jeżeli nie masz ciepłej kurtki możesz ją wypożyczyć za kilka euro zaraz po wyjściu z kolejki.

Etna to wciąż czynny wulkan, są miejsca w których unoszą się opary siarki – to trochę daje się turystom we znaki, ale bez przesady. Na końcu piękny, księżycowy krajobraz, jakiego nigdzie wcześniej nie spotkałam. Czyli – warto było.

Etna


Po zjechaniu z powrotem do Nicolosi zwiedziliśmy jeszcze dwie pobliskie miejscowości: Taorminę, z malowniczymi wąskimi uliczkami i wspaniale zachowanym greckim teatrem i Katanię, w której są chyba najlepiej zachowane ślady po lawie, która niejednokrotnie zalewała to miasto. Jeżeli jednak czasu wystarczy Ci na tylko jedną miejscowość, polecam zdecydowanie Taorminę. Jest o wiele bardziej klimatyczna.

2. Syrakuzy

Syrakuzy
Teatr w Syrakuzach

Syrakuzy  - całkiem spora miejscowość z fantastyczną atmosferą. To właśnie stąd pochodził Archimedes! Oprócz ogromnego placu z piękną katedrą znajdziesz tu również ulicznych muzyków a także całe mnóstwo fantastycznych restauracji i kafejek. Syrakuzy warto zwiedzić zarówno w dzień jak i po zmroku.  Będąc tu nie można pominąć ogromnego amfiteatru – jednego z najbardziej imponujących jakie kiedykolwiek widziałam.

Syrakuzy

W pobliżu są trzy miejscowości, które warto zobaczyć: Noto, Modica i Ragusa. Z tych trzech zdecydowanie najbardziej polecam tę pierwszą – zasłużenie nazywaną perłą baroku. Każdy jeden budynek to dzieło sztuki – od balkony, okiennice i to nie tylko w kościołach ale także w prywatnych domach zwalają z nóg. Mimo, że miasteczko jest niewielkie, można je zwiedzać i podziwiać godzinami.

Noto

Jadąc z Syrakuz do kolejnego miejsca pobytu zahaczyliśmy jeszcze o Caltagirone – miejsce, w którym główną atrakcją są monumentalne, zbudowane z tysięcy ceramicznych kafelków schody, a każdy inny. Robią ogromne wrażenie. Warto wspiąć się po nich na samą górę i obejrzeć panoramę miasta.  A na dole tuż pod schodami jest bardzo przyjemna restauracja –idealna na lunch.

3.  Agrigento

Dla mnie największy smaczek. Po raz pierwszy w życiu miałam okazję zobaczyć greckie świątynie z prawdziwego zdarzenia. W Agrigento znajduje się bowiem ogromny park archeologiczny – „Park Świątyń”. Zobaczysz tu fantastycznie zrekonstruowane budowle, bez porównania lepiej utrzymane niż ateński Akropol. No i przede wszystkim turystów tu o wiele mniej (w każdym razie we wrześniu). Zresztą same zdjęcia opowiedzą więcej niż słowa. Wstęp kosztuje około 10 EURO. Po parku można poruszać się pieszo lub kolejką (park ma około 18 hektarów).

Agrigento

4. Castellammare del Golfo

Na koniec pojechaliśmy do Castellammare del Golfo, żeby trochę popluskać się w morzu i poleżeć na plaży. Sama miejscowość niewielka, ale z mnóstwem wąskich uliczek, kafejek i restauracji a jedzenie w przystani zdecydowanie na 5+.

Będąc w Castellamare del Golfo zrobiliśmy sobie wycieczkę do jeszcze trzech miejscowości: Trapani, Erice no i oczywiście stolicę wyspy – Palermo

Erice
Erice

Erice to jeden wielki zabytek - miasto całe z kamiennych kościołów, kamiennych budynków i chodników tak przez wieki wyślizganych, że momentami możesz się w nich przejrzeć. Miasto jakby żywcem wyjęte ze średniowiecznego filmu, jedno z najpiękniejszych w jakich kiedykolwiek byłam. 


Trapani to kwintesencja leniwego włoskiego życia – wszystko toczy się powoli, nikt się nigdzie nie spieszy, luzie przesiadują w kawiarniach popijając Spritz, kawę lub wino z okolicznych winnic. To właśnie za ten klimat kocham Włochy.

Trapani
Trapani

Palermo – przeciwnie. Jest gwarno, tłoczno, brudno i śmierdzi. Będąc tam poczułam się jakby ktoś wyjął mnie z sielankowego wiejskiego obrazka i wrzucił do ścieków z brudną wodą. Jeżeli jednak uprzesz się jechać do tego miasta, warto przede wszystkim zobaczyć Katakumby w konwencie kapucynów. W podziemiach klasztoru znajduje się ponad 8000 ludzkich szczątków wystawionych na widok publiczny. Ja się nie odważyłam, ale... podobno warto.

No i oczywiście jak w całej Sycylii – kościoły. Te najładniejsze znajdują się na Piazza Bellini.

Palermo


Jeżeli masz dużo mniej czasu niż 2 tygodnie, to z całej wycieczki najbardziej polecam wejście na Etnę i wizytę w Agrigento.

Co jeść?


Włoskie jedzenie jest najlepsze na świecie, więc oczywiście WSZYSTKO. Na Sycylii zwłaszcza polecam pizze oraz wszelkie potrawy z owoców morza, zwłaszcza zupy rybne – w każdej restauracji smakuje inaczej, więc nie może się znudzić.

A desery? Oczywiście lody ,tak samo ogromne jak smaczne, i cannoli. Cannolo to deser typowo sycylijski – to rurka z chrupkiego ciasta wypełniona nadzieniem z sera ricotta.

Cannoli
Cannolo 

Zakwaterowanie

My zdecydowaliśmy się na następujące hotele:


Sycylia


Bardzo przytulne miejsce z najlepszymi śniadaniami na świecie. Sama miejscowość raczej nie jest ciekawa dla turystów – ot, malutka, spokojna mieścinka. Ale jest blisko do Etny.
Pierwszej nocy nie mieliśmy łóżeczka dla dziecka, chociaż było wcześniej zamówione, ale to jedyna drobna niedogodność. Łóżeczko dostaliśmy już następnego dnia.


Sycylia

Hotel położony właściwie w samym centrum miasta, przez co jest w nim bardzo głośno. Pokoje śliczne i wszystko gra, ale przez hałas to miejsce kompletnie nie nadaje się dla rodziców z małym dzieckiem. Dla pozostałych – jak najbardziej. Imprezy w okolicznych pubach kończą się około 1 w nocy, więc balowicze będą mieli 2 kroki o domu.  Trudno też o miejsce do parkowania.


Bed & Breakfast Agrigento


Po pierwsze Agrigento to przepiękna miejscowość. Hotel jest w ścisłym centrum, ale nie musisz się martwić ani o hałas ani o miejsce do parkowania. Piękne pokoje z niesamowitym widokiem, śniadania na tarasie i przemiły właściciel. A dwa kroki od hotelu restauracja idealna na romantyczną kolację… J


Castellammare del Golfo


Miejsce położone pół godziny pieszo od świetnej plaży i 10 minut od ścisłego centrum z mnóstwem świetnych restauracji.  W mniej więcej godzinę dotrzesz stąd do Palermo – jeżeli więc planujesz zwiedzać stolicę, polecam zdecydowanie tę opcję zamiast zatłoczonego miasta.

Podróżując przez kolejne rejony natkniesz się na wpływy kultury greckiej, rzymskiej i arabskiej. To właśnie ta różnorodność, a także przepyszne jedzenie i otwarci, przemili mieszkańcy są powodem dla którego warto odwiedzić to miejsce.   My na pewno tam jeszcze wrócimy,  po dwóch tygodniach zdecydowanie czuję niedosyt.  

A może Ty już tam byłeś i polecisz mi jakieś ciekawe miejsce?

Godło Sycylii

Udostępnij:

12 lutego 2017

Bo kochanie jest sztuką...

Ksiązki o seksie

Walentynki zbliżają się wielkimi krokami. Chcąc nie chcąc z każdej strony jesteśmy narażeni na serduszka, misie, płatki róż czy inne symbole romantycznej miłości. Trudno od tego uciec. Ja dziś również o miłości, ale przekornie, nie o jej duchowym wymiarze a przeciwnie – o jej fizycznym aspekcie, czyli po prostu o seksie.

Literatura, filmy czy sztuki erotyczne rzadko kiedy są naprawdę dobre. Podchodzą do tego zagadnienia jakoś sztywno, na poważnie – zawsze musi być mocno a ona pod nim „rozpada się na kawałki”. Szczerze mówiąc, czytając fragmenty „50 twarzy Greya”, które było na liście bestsellerów przez ładnych kilka miesięcy, nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.

W tej książce wszystko jest nadęte, sztuczne i wydumane. A seks to przecież luz, dobra zabawa pomiędzy dwojgiem (trojgiem? ;)) bliskich sobie ludzi. Więc dzisiaj o książce, filmie i sztuce teatralnej, które traktują ten temat tak jak lubię: z lekkością i swobodnie. 

"Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej


Michalina Wisłocka

Książka, która w latach 70-tych podbiła serca  kobiet. I trudno się dziwić – na tamte czasy, ćwierć wieku przed Google, portalami kobiecymi i programami w TV była to naprawdę rewolucja. 

Obecnie pewnie każdy psycholog złapałby się za głowę czytając, że można łatwo manipulować mężczyzną poprzez płacz lub ciche dni,  a porady dotyczące ówczesnych metod antykoncepcji wywołują uśmiech politowania, ale poza tym, mimo że od wydania minęło 40 lat, wiele kwestii pozostaje wciąż aktualnych.

Michalina WisłockaNie dziwi mnie, że w czasach PRLu ta książka była tak rozchwytywana – pokazała kobietę i jej potrzeby seksualne w zupełnie innym świetle, nauczyła mężczyzn jak dbać o zadowolenie partnerek a dziewczyny jak egzekwować przyjemność.  Okraszona całkiem niezłymi ilustracjami może stanowić swego rodzaju instruktaż miłosny dla młodych par.

Książka przeżywa obecnie swój renesans dzięki filmowi w reżyserii Marii Sadowskiej z genialną Magdaleną Boczarską w roli Michaliny Wisłockiej. To obraz o kobiecie zdeterminowanej, bezkompromisowej, wyzwolonej i „kompletnie pierdolniętej”. Wyszłam z kina z poczuciem mocy i dumy z tego, że jestem dziewczyną. Naprawdę dobre, inspirujące kino. 

Przed wybraniem się do kina warto przeczytać wywiad z córką Michaliny Wisłockiej. Dzięki temu łatwiej będzie zrozumieć fabułę i część wydarzeń a także motywy postępowania tej nietuzinkowej kobiety. Artykuł znajdziesz tu.

 Sex Story

Natalie Portman

W skrócie: Emma i Adam  - młodzi, ładni, wykształceni i z dobrą pracą. Jak ognia stronią od stałych związków. Po spędzonej razem nocy postanawiają kontynuować spotkania bez zobowiązań, czyli: żadnych  romantycznych randek, wspólnych śniadań, zazdrości i wszystkiego co wiąże się z oficjalnym "byciem parą". 

Sex Story to film pokazujący coraz popularniejsze ostatnio układy: dwoje ludzi nade wszystko ceniących sobie niezależność i karierę zawodową nie chce zakładać sobie kajdanek w postaci obrączek. Wolą luźne układy.

Lubię tę komedię, bo jest inna od wszystkich sztampowych romansideł, gdzie podniośle mówi się o miłości. Tutaj nie ma wielkich słów, poważnych dyskusji pomiędzy kochankami. Jest zabawa, gra, dużo pikantnych scen i dialogów, ale na luzie, bez zbędnej powagi. Do tego świetna jak zawsze Natalie Portman i śliczny Ashton Kutcher w rolach głównych.

Tylko czy tak naprawdę da się oddzielić namiętność od uczucia? W filmie, tak jak i zazwyczaj w życiu, okazuje się, że nie. Jedna strona zaczyna się angażować, a przecież nie taka była umowa. I co wtedy? To komedia romantyczna, więc zakończenia łatwo się domyśleć. Ale tak czy siak zobaczyć warto. 

 Ostra jazda


Teatr Komedia

„Nagość jeszcze nigdy nie była tak śmiesznie ubrana jak w naszej najnowszej premierze” – tak reklamuje swój spektakl Teatr Komedia z Warszawy. I faktycznie – po 2 godzinach brzuch boli od ciągłych chichotów.

Ale od początku: grupka przyjaciół zostaje bez pracy. Szukając pomysłu na łatwy zarobek postanawiają iść w… pornobiznes. Decydują się nakręcić film o wiele mówiącym tytule: „Bardzo ostry dyżur”…

Jeżeli idziecie do teatru aby się wyluzować, pośmiać i zapomnieć o codziennych problemach – to sztuka idealna. Właściwie totalnie bezrefleksyjna, trudno znaleźć w niej odniesienia do rzeczywistości, porównać do własnych problemów. Można za to totalnie się zanurzyć w pikantnych gagach o cyckach, bzykaniu, odpalaniu flinty itp.

Do tego genialna obsada: Julia Kamińska, Katarzyna Żak, Przemysław Sadowski, Jan Jankowski i przede wszystkim fantastyczny Mirosław Baka. Polecam gorąco wszystkim, którzy lubią pogadać lub posłuchać czasem o seksie. Bez zobowiązań.

Filmy o seksie

I co powiesz na takie zestawienie? Może mało romantyczne, ale życie i prawdziwa miłość z romantyzmem nie ma zbyt wiele wspólnego. Życie to wspólne zakupy w hipermarkecie, remonty, spłaty hipoteki, pranie, pielęgnowanie podczas choroby, zawożenie dzieci do szkoły, za dużo pracy, brak pracy…

A miłość to odnajdywanie w tym wszystkim czasu na chwilę bliskości, zbudowanie w chaosie ciepłej przystani, do której chętnie się wraca. To wspólny wieczór przy lampce wina z serialem w tle, choćby nawet 40 minut, bo potem oczy jakoś same się zamykają.

Miłość to nie misie, serduszka i płatki róż. Ani sexy czerwona sukienka i szpilki. To raczej potargane włosy po wspólnej nocy i to, że ona tak fajnie wygląda w jego rozciągniętym swetrze. To przyjaźń, wzajemny szacunek, wspólny śmiech i trochę chemii. Tylko tyle i aż tyle.

Zgadzasz się ze mną?
Udostępnij: